Jedziemy autobusem z szalonym kierowcom do Kuala Gandah, używa częściej klaksonu niż kierunkowskazów i hamulca.
Musimy w Temerloh przesiąć się w taksówkę , straszne miasteczko.
Pustki na ulicach, warsztaty skuterowe i stacje benzynowe, brak zieleni.
Mława, Nakło czy coś takiego.
Z taksówkarzem na cały dzień jedziemy do Elephant Sanctuary.
Jest za wcześnie , więc odwiedzamy po drodze park jeleni.
Smutne miejsce - o ile karmienie miejscowych jeleni batatami jest jeszcze ok , o tyle dawanie chipsów zagrożonemu wyginięciem niedźwiedziowi malajskiemu jest bardzo niefajne.
Chyba "opiekunowie" zobaczyli dezaprobatę w oczach, bo szybko przestali.
Schronisko dla słoni to porażka, tłum ludzi jeździ w kółko i jednorazowo wpada do rzeki z kładącym się na bok słoniem.
Wstęp : wolne datki
Wynajęcie taksówkarza na cały dzień : 80 ringgitów
Napoje puszkowe np : woda z owsem i cukrem - 1,5 ringgita
Odradzam to miejsce.