Busem uciekamy do Tanah Rata, bo chcemy odpocząć od upału.
W drodze przesiadka , przepędzanie i rozdzielanie ludzi.
Jedni do Tanah Rata ,reszta do Kuala Besut.
Widoczki ładne, wapienne wzgórza, bananowce, drewniane domki i w pewnym momencie pisk i ścisk w uszach.
acha...jedziemy ostro serpentyną pod górę.
Droga wąska ,w dole wąwóz i wioski. Pojawiają się też paprocie drzewiaste.
Na miejscy zaledwie 20 stopni i mżawka. Normalnie Zakopane!
Będziemy tu tzledwie jeden dzień ,więc trzeba skorzystać z biura turystycznego, zwłaszcza, że odległości między atrakcjami są spore, a info o komunikacji brak.
Cena pakietu jednodniowego niezła, przewodnik sympatyczny i jako współtowarzyszki 3 ryczące czterdziestki z Iranu i ZEA.
Wyskoczyły dziewczyny z nikabów i rodzin, więc jest impreza.
Kolacja w knajpie polecanej przez LP okazała sie pyszna i niedroga.
Na deser Jackfruit ( jak suchy ananas ) i Tamarillo czyli cyfomandra (szkoda ze nie miałem soli).
Rano bus odebrał nas z hotelu:
w pakiecie mamy wjazd na najwyższy szczyt ( na szczęście brak chmur)- widok zacny,
ale minibus wpadł przy parkowaniu w dziurę. Arabki rozradowane pchaniem busa.
Potem farma motyli, owadów i miejscowych zwierząt - bardzo fajne.
Plantacja herbaty BOH - zwiedzanie fabryki, pól , żniwa, ciasto i zielony napar na tarasie i kwitnący mangostan.
Na koniec plantacja owoców. Rozbawił nas kierowca z przejęciem opowiadający o plantacji wyjątkowo egzotycznych owoców - truskawek.
Wcześnie rano wracamy do Kuala Lumpur i spotykamy w autobusie nasze ulubione Arabki, jedna bardziej zakatarzona od drugiej.
Umyły głowy, a na dworze było tylko 22 stopnie.Muszą wracać.
Dałem im po 3 tabletki tussipectu na głowę - "very good pills";-DDD
Gadały całą drogę.