wioska opustoszała , słońce wypala ulice.
Piwa w sklepie nie ma!!! Nawet u Chińczyka.
Kupujemy bilet na speed boat , opłatę parkową w biurze turystycznym i idziemy tam gdzie toczy się jedyne życie - nabrzeże.
Zjedliśmy pyszne curry u pani nie mówiącej po angielsku , w lokalu co bardziej wygląda jak prywatny taras i wskoczyliśmy na łódź.
Jazda jest atrakcją samą w sobie, a placaki trzeba mocno trzymać.